przez cały wczorajszy wieczór i sporą część dzisiejszego dnia byłam bardzo pochłonięta czytaniem, nie przepadam jak mi wówczas coś przeszkadza... rano siedzę w najlepsze i mój brzuch zaczyna: "roooarrr!! daj jeść!"
śniadanie: (na oko 400kcal)
jajka sadzone, skwarki, pomidor
(fried eggs, pork greaves, tomato)
myślałam, że będzie spokój na jakiś czas, zleciały ledwo 3h i znowu "roooaRR!", nawet herbata go nie zagłuszyła - więc dosadziłam czymś tłustszym, (ale wyszło też około 400kcal)
boczek, pomidor
(bacon, tomato)
później miałam już święty spokój i mogłam czytać do woli :) poza tym od wczoraj łazi za mną rosół, taki prawdziwy, aromatyczny, z kurki i warzyw - po prostu najlepszy, więc dzisiaj staram się dorównać mojej mamie - a spróbuję co mi wyszło dopiero za godzinę ;)
rosół z kury
(chicken broth)
jeszcze zjadłam sadzone z ogórkiem kiszonym...dziś coś bardzo mało warzyw, na kolację dorzucę ich więcej :)
jeśli ktoś zastanawia się dlaczego jest tak tłusto? to tak ma właśnie być, skoro ograniczam węglowodany to energię muszę pozyskiwać z innego źródła - którym w tej diecie jest tłuszcz