poniedziałek, 11 listopada 2013

różnie.

idzie mi różnie... przyznam, że z wygody zabiorę czasem kanapkę czy jabłka do pracy, bo nie chce mi się wymyślać nic niskowęglowodanowego...

głowę ostatnio zaprzątało mi prawo jazdy, którego zdobycie jeszcze trochę nerwów mnie będzie kosztować ;)

w każdym razie muszę swojemu ciału i diecie poświęcić więcej czasu + odzyskałam aparat więc czasem też wrzucę jakieś zdjęcia ;)

duszony kurczak z cebulą, dynia
(stewed chicken with onions, pumpkin)

wegetariańskie leczo, ogórek, jajko sadzone
(vegetarian leczo(?), cucumber, fried egg)


środa, 30 października 2013

cud!

udało mi się ponownie ogarnąć!

nie jest to jeszcze typowo nisko węglowodanowa dieta, bo jem sporo warzyw, nawet dużo jabłek, w pracy zdarza mi się skubnąć kawałek czekolady, jest nabiał i jak dzisiaj - kromka razowego do jajecznicy...

kalorycznie trzymam się w granicy 1600kcal, gdzie moje PPM (podstawowa przemiana materii) jest zbliżona do tej wartości...

jak uda mi się ustabilizować dietę to po pewnym czasie zrezygnuję z tego chleba, takich ilości jabłek i czekolady ;)





też Wam tak daje w kość ta zmiana czasu? chodzę spać 20:30... w prawdzie już teraz jestem w piżamie :D masakra jakaś!

poniedziałek, 7 października 2013

ech jednak...

trochę przesadziłam z tym rygorem w diecie i ćwiczeniach... długo nie pociągnęłam...

ale spokojnie... pozmieniam trochę w diecie - a tak naprawdę dorzucę więęęęcej warzyw

i muszę wyluzować... bo tak to też daleko nie zajadę :D


poza tym, nie zdawałam sobie sprawy z tego jakie mięśnie pracują podczas gry w kręgle... przez weekend nie mogłam się dosłownie ruszyć od zakwasów na brzuchu, tyłku i nogach, bardzo mnie to zaskoczyło :D


nie zawalajcie jak ja, trzymajcie się i do napisania :)

niedziela, 29 września 2013

- 30kg

dzisiaj rano zobaczyłam na wadze 78,5kg... łącznie zgubiłam już 30kg, a moja walka zaczęła się na koniec sierpnia 2012... w pół roku spadło 27-28kg i przez kolejne pół roku utrzymywałam ten stan - dietę wznowiłam niedawno :)

dodatkowo z radością piszę, że objawy z poprzedniego posta zniknęły, przeszła mi ochota na słodycze i inne węglowodany, ciężkie były to dni, ale jakoś się udało...

aparat nadal jest u rodziców, więc zrobiłam zdjęcie komórką :) (zjadłam tego więcej, bo główkę sałaty i pół kostki sera ~250kcal)


ser feta w sałacie
(feta cheese in lettuce)


ogólnie jest dobrze, obym się dalej trzymała!
pozdrawiam!

edit:
poza tym moje słodyczowe i ćwiczeniowe wyzwania idą mi całkiem dobrze, jak na dwa tygodnie - dwie kostki mocno gorzkiej czekolady i nic więcej? po prostu wspaniale! przedłużam wyzwanie o kolejny tydzień, a wyzwanie ćwiczeniowe o kolejny miesiąc :)

wtorek, 24 września 2013

pierwsze efekty uboczne

poprzednio jak zaczęłam stosować tę dietę, to podaż węglowodanów ucinałam raczej stopniowo, dodatkowo ucząc się dopiero działania tej diety... w każdym razie nie pamiętam żadnych efektów ubocznych...

dzisiaj mija trzeci dzień, gdzie węglowodany ucięłam bardzo restrykcyjnie i nagle

efektem ubocznym jest ogromny węglowodanowy głód... chyba nigdy czegoś takiego nie przeżywałam, czuję się jak narkoman na głodzie i nie przesadzam... - z jednej strony jestem z siebie niezmiernie dumna, bo nie daję się słodyczom, którymi ciągle mnie ktoś częstuje... i wszelkiemu innemu jedzeniu... a z drugiej strony jestem kompletnie załamana i mam ochotę ryczeć....

obym za jakieś trzy dni napisała jak wszystko mi przeszło i czuję się świetnie...

upublicznienie wyzwań i akcji 100 dni do sylwestra, 'odchudzanie' się razem z kolegą z pracy = sprawia, że jest mi najzwyczajniej w świecie wstyd zawalić, pewnie dlatego jeszcze się trzymam...


muszę dać po prostu czas sobie i swojemu organizmowi na przestawienie metabolizmu, po prostu nie mogę sabotować tego procesu...

zdecydowałam dalej trwać w postanowieniach i nic nie zmieniać... przecież farbowany cukier nie może mieć AŻ takiego wpływu na moje życie...

sobota, 21 września 2013

Jest lepiej!

zmagam się ze sobą dopiero kilka dni, a mam wrażenie że minął cały miesiąc...

muszę przyznać, że planowanie drobnych wyzwań (które umieściłam w zakładce) czy branie udziału w jakiejś akcji, zwiększa moją motywację do odchudzania

nawet podczas choroby się nie daję, wypijam sporo mleka z czosnkiem, rosołu czy herbat i bez leków czuję, że zatoki odpuszczają a ja jestem zdrowsza :)

poza tym siostra namówiła mnie trochę na skalpel, nadal ciężko mi się przekonać do Ewy, ale z tego co z nią oglądała, to ćwiczenia są spokojne i przede wszystkim ciche, więc spróbuję :)

a później mam w planach błogo się obijać pod kołdrą i przy filmie/serialu, w końcu jedynie jak jestem chora nie mam przy tym najmniejszych wyrzutów sumienia :)


niedziela, 8 września 2013

wybrałam średni moment na pisanie notki, sobota pod względem diety tragiczna i niedziela nienajlepsza, tak jak by dodatkowo opuściła mnie cała motywacja, a już było tak dobrze, po spodniach czuję, że są luźniejsze i ogólnie czułam się świetnie, nawet ćwiczyłam siłowo...

teraz z perspektywy czasu tych kilku dni, mam wrażenie że to stres... ale stres stresem nie ma co sobie wymówek wynajdywać....

bardzo się postaram już dzisiaj nie jeść, jutro jakoś się trzymać w pracy... a wieczorem nie zawalić...


poza tym tacie pożyczyłam aparat i będę go miała dopiero w przyszłym miesiącu
idę poćwiczyć trochę.... trzymajcie kciuki żebym jakoś dała rade i zmobilizowała ten swój tyłek!


"Don't give up! You're doing Wonderful!!! So what you ate the cookie! Who cares if you feel you ate more than you should? Today is a new day. This is a step by step-day by day journey. Don't give up because you slipped. We all slip but what makes us overcomers is getting back up and keep going on this journey. Never stop trying no matter how many times you feel you have failed. GET UP!"



pomocny jest internet w szukaniu motywacji... już mi lepiej :) więc do dzieła!

sobota, 31 sierpnia 2013

nadchodzi jesień, a jakoś zawsze jesienią i zimą odchudzanie szło mi dużo lepiej...

waga trochę wzrosła, ale nie szkodzi... te dwa kilogramy zaraz odejdą w zapomnienie :)

od kilku dni znów zmieniam swoją dietę i porzucam większość węglowodanów, nawet przetrwałam jeden większy kryzys, więc musi być dobrze :)

ostatnio na jednym z blogów znalazłam świetny cytat "Najlepszy czas, by zacząć był wczoraj. Kolejny najkorzystniejszy termin jest teraz."

fakt faktem gdybym jakoś się ogarnęła przez ostatnie pół roku to już daaawno temu osiągnęłabym swoją wymarzoną wagę, a tak to niestety ;) lepiej dziś niż jutro :D


czwartek, 11 lipca 2013

arbuzowo

Ciężko jest mi zmobilizować samą siebie do ćwiczeń, na razie chyba oswajam się z myślą większej aktywności fizycznej, na pewno znajdę gdzieś trochę miejsca pomiędzy pracą, jazdami, psem i resztą...

Poza tym moje bezowocowe postanowienia bardzo szybko odeszły w niepamięć, kiedy zobaczyłam promocję na arbuzy 0,99zł/kg, tak więc wczoraj i dziś w mojej diecie był praktycznie sam arbuz... a jutro wracam do niskiej zawartości węgli, no i mam straszną ochotę na jajka z boczkiem (tak, ja tu jem takie rzeczy, głównie)

ach no i waga trochę spadła! przekraczając znów magiczną barierę - ukazującą 7 z przodu... 79,6kg :)

może następnym razem znajdę coś ciekawszego do podzielenia się na blogu ;) a tak to trzymajcie się ciepło!



niedziela, 7 lipca 2013

ech :)

po ostatnim wpisie moja dieta trzymała się tydzień... od tamtego czasu można powiedzieć, że popadałam w dietetyczne skrajności + codziennie zaczynałam dietę i codziennie ją zawalałam... koniec końców postanowiłam wrócić do niskowęglowodanowej, bo najwidoczniej ograniczanie jedzenia mi nie idzie 

w sezonie letnim niestety dieta będzie wymagająca... plusem są całe góry smacznych i świeżych warzyw... a minusem - ulubione owoce z których świadomie rezygnuję... 

moja waga ogólnie się nie zmieniła, dziś rano było 81kg/180cm, chociaż w maju przekroczyłam magiczną granicę i pokazała raz 79,1kg :) ale jestem spokojna, wrócę do tego ;)

zdjęcia z jakichś przypadkowych dni

kurczak pieczony, marchewka
(roasted chicken, carrots)

jajecznica, pomidor
(scrambled eggs, tomato)

jajka z majonezem, rzeżucha
(eggs with mayonnaise, watercress)


sobota, 18 maja 2013

po długiej przerwie :)

ostatnio pisałam w lutym... od tamtego czasu schudłam jeszcze kilka kilogramów... a od około dwóch miesięcy, dieta jest albo i jej nie ma... w każdym razie waga moja na szczęście nie rośnie :)

w życiu mi się pozmieniało, zakończyłam kilkuletni związek i zamiast siedzieć na bezrobociu mam pracę

stwierdziłam że w końcu wypadałoby coś napisać ;) trochę wracam do odchudzania czyli w planach oprócz ćwiczeń, roweru i spacerów - jest dużo jajek, warzyw i innych nisko przetworzonych produktów... dodatkowo standardowo wykluczam chleb, makarony, ziemniaki, kaszę i strączki...

a pisanie bloga bądź co bądź pomaga wytrwać w postanowieniach ;)

na dzień dzisiejszy ważę 81kg/180cm wzrostu i w planach mam do zrzucenia jeszcze z 11 kg :)


mam nadzieję że u Was wszystko dobrze ;) z racji tego że jest wcześnie - życzę Wam miłej soboty! :)

sobota, 9 lutego 2013

żadnych zdjęć nie robię, to też nie piszę nic... jem bardzo podobnie jak wcześniej

trochę chorowałam więc moja dieta przypominała bardziej płynną (mleko z miodem i czosnkiem, mnóstwo herbat z imbirem, gar domowego rosołu, sok warzywny własnej roboty, kefir, woda) + trochę innego jedzenia...

ale też zawaliłam, jest dopiero 9, a ja mam na koncie 3 zawalone dni (2 - urodziny R., 3 - niedzielny tłusty czwartek, 8-kebab) gdzie w styczniu był to tylko jeden... więc jak tu oczekiwać efektów?

muszę się znowu zebrać w sobie i bardziej starać w diecie, ciągle sobie powtarzam, że to przecież nie konkurs, nie wyścigi... ja to robię W KOŃCU tylko i wyłączne dla siebie, a że waga jeszcze spora to muszę być po prostu cierpliwa...


tak więc spokojnie, było - minęło




piątek, 1 lutego 2013

podsumowanie 5 miesięcy odchudzania


wrzesień: 7,3kg 
październik: 4kg
listopad: 3,9kg
grudzień: 2,2kg
styczeń: 3,2kg
łącznie: 20,6kg

postanowieniem noworocznym było schudnięcie w styczniu więcej niż 2 kg :) udało się :)

styczeń pod względem diety był chyba najczystszym miesiącem, miałam tylko JEDNO odstępstwo od diety (jeden posiłek), żadnego przesadzania z kaloriami w żadną ze stron + naprawdę ćwiczyłam... nie wiem jak mogłabym schudnąć więcej... cudownie na dłuższą metę brzmi 1kg/tygodniowo... ale trzy kilogramy w piątym miesiącu chyba nie jest tak źle :)


golonka, szpinak
(pork knuckle, spinach)

sok warzywny (marchew, seler, pietruszka)
vegetable juice (carrot, celery root, parsley root)

ten sok z warzyw jak dla mnie przebił w smaku klasyczną marchewkę z jabłkiem, na pewno będę robić go częściej :)

czwartek, 24 stycznia 2013

znów się tych zdjęć jedzenia uzbierało :)

pieczone udka kurczaka
(roasted chicken legs)


omlet z serkiem topionym 
(wyszedł bardzo smaczny! nie spodziewałam się tego :D)
(omelet with cream cheese)


kotlety mielone (mięso mielone, jajko, przyprawy), ogórek, pietruszka, szpinak, papryka czerwona
(burgers (minced meat, egg, spices), cucumber, parsley, spinach, red pepper)


kiełbaska, szpinak, pomidor
(sausage, spinach, tomato)


biała kapusta, marchew, ocet jabłkowy, sól, oliwa z oliwek, koperek
(cabbage, carrot, apple vinegar, salt, olive oil, dill)


poza tym waga mi wzrosła... zamiast spodziewanego spadku, ponad kilogram do góry, jak w ciągu dwóch dni nie dostanę okresu to nie mam pojęcia co jest przyczyną... pewnie niepotrzebnie sobie w ogóle tym głowę zawracam ech :) a ogólnie życie płynie :D siostra dała sygnał, że będzie zaraz w domu, to ja lecę się spakować na siłownię :)

sobota, 19 stycznia 2013

śniadanie, obiad i obiad...

jajka sadzone z serem
(fried eggs with cheese)


 papryka nadziewana (mięso mielone, jajko, cebula, przyprawy)
stuffed pepper (minced meat, egg, onion, spices)

wątróbka z cebulką
(liver with onions)


pierwsze dwa zdjęcia z wczoraj, wątróbka z dzisiaj - tak rzadko ją jem, a miałam już ogromną ochotę :)

po środowych ćwiczeniach na nogi nie mogę się dzisiaj ruszać, musiałam sobie coś naciągnąć bo chodzę jak kaleka, a w piątek doprawiłam rowerem... w każdym razie jutro mam w planach ćwiczyć ręce/ramiona, mam nadzieję że nie przesadzę bo wtedy to już w ogóle nie będę mogła wyjść z łóżka ;)

dopisek: jeszcze co do nominacji i tej gry z pytaniami, to serdecznie za nie dziękuję, ale gdzieś mi się one pogubił ;)

piątek, 18 stycznia 2013

na słodko oraz minus 20kg

ostatnio miałam straszną ochotę na coś słodkiego... i wymyślałam dziwne rzeczy... dodatkowo utwierdziłam się w przekonaniu że stewia jest najmniej smacznym słodzikiem jaki kiedykolwiek próbowałam... psuje cały smak...używam sacharyny chociaż wiem że to beznadziejny zamiennik...  w każdym razie:

bita śmietana, kakao, słodzik (~300kcal)
(whipped cream, cocoa, sweetener)

omlet/naleśnik (jajko, śmietanka (30ml), sól, słodzik) (200kcal)
omelet / pancake (egg, heavy cream, salt, sweetener)

bardzo rzadko jem w tej diecie takie rzeczy... no ale taki dzień mi się trafił, mogę Wam jeszcze powiedzieć, że ten omleto-naleśnik jest świetny, puchaty i kremowy... słodkiego mi się już odwidziało, teraz mam ochotę na pieczonego kurczaka i pomidory :D

co do wagi... dzisiaj zobaczyłam rekordowo niską bo -20,9kg, ostatnie prawie dwa kg zleciały bardzo szybko i nie mam pojęcia czemu, ale cieszę się z tego powodu :D zawsze kiedy ktoś mówi że schudł 20kg to wydaje mi się przeogromną liczbą, a tak naprawdę ja czuję się jak po zrzuceniu 10, bo spodnie wymieniam na bieżąco (mam w szafie chyba wszystkie rozmiary ;o nigdy nie wyrzucałam jeansów, bo zawsze twierdziłam że do nich schudnę i to w końcu się dzieje!)

w każdym razie jeszcze długa droga przede mną, ale niesamowicie cieszę się z faktu, że nie zaczynam od początku, że ten proces trwa i że się trzymam również rekordowo długo, zawsze było 3-5 tygodni... a tu! piąty miesiąc leci!

co do pasków (kalkulatory vitalia) to mam wrażenie że są trochę przekłamane... poprzednio jak sprawdzałam docelową wagę to strzałka była w środku zielonego, ale mniejsza z tym ;), w każdym razie jak przestanę się wstydzić kilogramów to napiszę Wam ile ważę :)






ja się cieszę i idę gotować :D

niedziela, 13 stycznia 2013

zaległe jedzonko

udaje mi się podnosić kaloryczność posiłków, organizm przestał się buntować i waga znowu trochę spadła, zostało 100g do 19 kilograma :) i wrzucam zdjęcia z wczoraj i dzisiaj


kiełbaska, jajko sadzone, pomidor, ogórek (~450kcal)
(muszę przestać kupować te kiełbaski, nie wiem co mnie ciągnie do przetworzonej żywności ostatnio ;o)
(sausage, fried egg, tomato, cucumber)

jajka sadzone, masło (~300kcal)
(fried eggs, butter)


jajko sadzone
(fried egg)


pieczony boczek, ogórek
(roasted pork belly, cucumber)

ale tłusto! aż mi głupio pokazywać takie zdjęcia, bo się przecież "nie jada takich rzeczy, szczególnie na diecie"
ale ja jem, czuję się świetnie i chudnę.

poza tym byłam ostatnio 2 razy na siłowni,
1) rower spinningowy, gdzie tyłek będzie mnie bolał jeszcze przez kilka dni, mimo iż starałam się jak najdłużej mieć go w górze, a tego samego dnia czułam się okropnie, miałam wrażenie że to grypa ale po spaniu wszystko przeszło.
2) trening siłowy - ramiona, dziś nie mogę się w ogóle ruszać, takie mam straszne zakwasy... nawet pachy mnie bolą, jest po prostu śmiesznie bo spodni na tyłek nie mogę włożyć...

nie ma w ogóle porównania z moimi ćwiczeniami w domu ;o


ech ale przecież przejdzie ból ;) mam się po prostu nie zrażać ;)

piątek, 11 stycznia 2013

to co tu wrzucę jadłam chyba dwa dni temu...

szpinak, twarożek śmietankowy z ziołami (60g) 100kcal 
(spinach, creamy cheese with herbs)

jajka sadzone, skwarki, ogórek, szpinak ~400kcal
(fried eggs, pork greaves, cucumber, spinach)

szpinak, chipsy z salami ~ 200kcal
(które zrobiłam pierwszy raz i których już nigdy więcej nie mam zamiaru robić... niedobre)
(spinach, salami chips)

mam mały problem, ostatnie moje postanowienie że będę jadła dopiero jak jestem głodna, wymknęło się spod kontroli... bardzo szybko się do tego przyzwyczaiłam i jem zdecydowanie za mało... zapotrzebowanie moje wynosi około 2500kcal/dzień a ja jem ledwo 1100kcal, dzisiaj to samo... już prawie 19 a ja nawet 1000kcal nie dobiłam, masakra jakaś, muszę coś wymyślić

martwię się głównie dlatego, że organizm pewnie już stwierdza że go głodzę... waga stoi kilka dni

jest dziwnie, nigdy tak nie miałam... sprawdzę zapisy tego co jadłam wcześniej, przecież łatwo mi było dobić 1800... tym bardziej muszę coś z tym zrobić, gdyż kupiłam karnet na siłownię, więc dodatkowe spalanie kalorii nie jest dobrym wyjściem... idę zwojować jakąś kaloryczną kolację, bo jeszcze trochę posiedzę przy kompie...

trzymajcie się ciepło, będzie dobrze :)

wtorek, 8 stycznia 2013

Co ostatnio jadłam + Liebster Award

prawdopodobnie w tygodniu wybiorę się z siostrą i R wykupić karnety na siłkę, jedyne co muszę dodatkowo kupić to spodenki (najlepiej 2 pary) bo mam tylko jedne które... ujdą, ogólnie jest dobrze, cieszę się z dodatkowej motywacji jaką będzie moja siostra :) 

mogę jeszcze wspomnieć o zauważonych przeze mnie właściwościach kefiru który "robię sama" i  o którym pisałam jakiś czas temu: poprawia perystaltykę jelit/trawienie, działa tak jak reklamy opisują jogurty activia :) więcej nie zauważyłam, ogólnie czuję się bardzo dobrze :)

zdjęcia jedzonka z dziś i z wczoraj, a dla zainteresowanych to jem więcej niż to co na zdjęciach ;)



kiełbaska, ogórek, szpinak
(sausage, cucumber, spinach)


wieprzowina, ogórek, szpinak
(pork, cucumber, spinach)

pieczony kurczak
(roasted chicken)


i zostałam nominowana przez Marysin do: Liebster Award, za co bardzo dziękuję :)

Zasady
"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie nominujesz 11 osób ( informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

1) Dlaczego piszesz/tworzysz bloga? 
ten konkretnie blog pomaga mi być zmotywowaną do odchudzania, mało co innego tak działa :)

2) Złota rybka może spełnić Twoje 3 życzenia jakie?
zwiedzić świat, domek w lesie nad jeziorem + widok na góry, święty spokój

3) Co sprawia Tobie radość?
tego jest mnóstwo! od ładnej pogody, przez zakupy, do spania ;D

4)Ulubiona forma aktywności?  
rower spinningowy, pływanie, spacery i... inne ;)

5) Wymarzone wakacje? 
tropikalna wyspa, hamak

6) Pies czy kot?
mieszkałam sporą część życia z kotem, teraz mam psa, oba zwierze uwielbiam :)

7) Twój kosmetyczny ulubieniec roku 2012? 
tłuste kremy ziaji są moimi ulubieńcami cały czas

8) Co cię inspiruje? 
natura, ludzie, filmy, książki, cytaty

9) Co najczęściej nucisz pod nosem?
jak już coś nucę to najczęściej jest to piosenka za którą nie przepadam a wkręciła się w głowę lub taka na którą nawet nie zwracałam uwagi że leci np. w sklepie ;)

10) Ulubiony smak z dzieciństwa?
zdecydowanie biszkopt przekładany jabłkami i polany domową czekoladą, takie ciasto robiła mi babcia i pozostało ono jednym z moich ulubionych :)

11) Idealny poranek? 
ładna pogoda, kawa z mlekiem, a ja się nie muszę nigdzie spieszyć

moje pytania:
1) grzeszek dietetyczny któremu nie potrafisz odmówić ?
2) ile masz wzrostu? chciałabyś mieć więcej/mniej?
3) idealne śniadanie?
4) uczysz się/studiujesz/pracujesz?
5) wymarzone zajęcie które dawałoby utrzymanie?
6) lubisz gotować? jeśli tak to czy masz jakieś popisowe danie? :)
7) ulubiony napój?
8) jakie są Twoje zainteresowania/pasje?
9) najbardziej niesmaczna rzecz jaką próbowałaś w życiu?
10) jakie są Twoje ulubione zajęcia gdy masz dzień tylko dla siebie?
11) możesz wybrać darmową, nieograniczoną dostawę jednego produktu spożywczego, co by to było ?

a nominuję:
http://amciam.blogspot.com/
http://bye-bye-klucha.blogspot.com/
http://centymetry.wordpress.com/
http://chocoo-lady.blogspot.com/
http://dojde-do-celu.blogspot.com
http://jestem-szczupla.blogspot.com/
http://magrezza.blogspot.com/
http://my-subsistence.blogspot.com/
http://odchudzone15.blogspot.com/
http://saurian.ownlog.com/

niedziela, 6 stycznia 2013

drobne postanowienia, które się sprawdzają...

nie pisałam prawie tydzień, dieta 31 i 1 stycznie była katastrofą ale od 2.01 nie mam sobie nic do zarzucenia :) i nawet od poprzedniego wpisu spadł mi kilogram, więc z radością żegnam już 18!

drobne postanowienia o których napisałam w tytule, to tak naprawdę nic odkrywczego... założyłam sobie nie jeść jak nie jestem głodna i nie podjadać, z tym podjadaniem jeszcze mnie trochę pracy czeka ale waga spada co mnie bardzo cieszy po grudniowym zastoju :)

dodatkowo postanowiłam zrezygnować z marchwi jako przekąski... nie wiem jak to działa ale jak zjem marchwi może to być i pół kilo to i tak zaraz jestem 3x bardziej głodna niż przedtem... bez sensu - ale tak jest w moim przypadku

nie pisałam również dlatego, że byłam kompletnym leniem w gotowaniu, po sylwestrze przez 3 dni jadłam jajka z dodatkami bo nie chciało mi się gotować, a wczoraj w końcu rozmroziłam golonkę - więc tu również mam jedzenia na 3 dni, ale wcale nie ubolewam nad tym faktem

a jak chciałam się wybrać na zakupy to okazało się że jest 3 króli i wszystko pozamykane :D

dodatkowo mam dużo energii którą staram się zużyć na sprzątaniu, spacerowaniu, tańczeniu, ćwiczeniach :)

jajka sadzone, pieczarki, ogórek
(fried eggs, mushrooms, cucumber)

golonka pieczona, ogórek
(roasted pork knuckle, cucumber)

przepraszam również za braki w komentarzach na Waszych blogach, cały czas śledzę i czytam wszystkie a teraz postaram się nadrobić i coś napisać :)